samotninastolatkowie
www.lolnet.pl
Szukanie zaawansowane
Home
Rejestracja
FAQ
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum samotninastolatkowie Strona Główna
wszystko o wszystkim
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Do góry
Skocz do:
Wybierz forum
pytania dotyczące forum
----------------
www.lolnet.pl
sport
----------------
piłka nożna
siatkówka
sporty walki
koszykówka
wiersze
----------------
nasza twórczość
psychologia
----------------
samobójstwo
autoagresja
samotnosc
nierozumiem sie z rodzicami
smierc
uzaleznienia
miłość
przyjaźń
Religia
----------------
Bóg
kościół
Duchowienstwo
Ciekawostki
----------------
wszystko o wszystkim
pozdrowienia i życzenia
----------------
zyczenia
sekty
----------------
sekty
Świat muzyki
----------------
muzyka
Fotografika
----------------
Nasze fotki
muza
----------------
piosenka
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
_iskierka
Wysłany: Pią 13:30, 07 Kwi 2006
Temat postu:
Jan Brzechwa
Sonata księżycowa
Księżyc usiadł na kominie
I przez okno najbanalniej
Zielonkawym światłem płynie
Po podłodze twej sypialni.
Po podłodze, po suficie,
Nieuchwytnie, niepotrzebnie,
Zielonkawe swoje życie
Rozpryskuje mdło i srebrnie.
Odnajduje grzebień w cieniu
I zieleni się na nowo,
I promieniem na grzebieniu
Gra sonatę księżycową.
Zielonkawym swoim jadem
Księżyc sączy się w ulicę,
Lunatyczne ręce blade
Omdlewają pod księżycem.
W noc majową, w noc usłużną,
Księżyc nęci, księżyc mami,
Ciało dręczy się na próżno,
Wiosna pachnie obłokami.
Zapach nuży, noc się dłuży,
Broczy gęsty sen ze ściany,
Księżyc pannę snem odurzył
I odpłynął - niekochany.
Zanim jeszcze mgła poranna
Ludzkich ciał orzeźwi upał,
Obok siebie blada panna
Znajdzie w łożu kościotrupa.
Wiosna
Jeśli przyjdzie kiedykolwiek ta dziewczyna,
Która stała zeszłej wiosny u mych wrót,
Ty jej powiedz, że się wiosna znów zaczyna
I że wrota nadal patrzą się na wschód.
Jeśli spyta, jak w tym roku mi na imię,
Jak się wciela niewidzialna moja twarz,
Ty jej powiedz, że tęskniłem do niej w zimie,
Bezimienną w snach jej śnieżnych pełniąc straż.
Niech przybędzie nieobecna między nami,
Niech starannie spłoszy cienia swego chłód;
Ja tak samo będę czuwał za wrotami
I tak samo nie otworzę jej twych wrót.
_iskierka
Wysłany: Pią 13:29, 07 Kwi 2006
Temat postu:
Tadeusz Broniewski
Jaskółka
Napłynęła na mnie fala miłosna,
jak powódź, co lody znosi.
Ty nie jesteś już taka młoda, ale jak wiosna,
i kto ciebie o to prosił?
Może moje serce prosiło na klęczkach
w rozmaitych rozpaczach i klęskach,
całując z rozpaczą na spółkę
ciebie - jaskółkę?
A może te jaskółki w niebie,
podobne do ciebie,
latały, kwiliły i wylatały,
żebym był radosny i śmiały?
_iskierka
Wysłany: Nie 20:06, 02 Kwi 2006
Temat postu:
Tadeusz Boy-Żeleński
Z nastrojów wiosennych
Nie masz nic milszego ponad
Ciągnący żeński pensjonat.
Sunie sznurkiem przez plantacje,
W ciszy, z wolna, uroczyście -
Zielono, pachną akacje,
Słońce gzi się poprzez liście - -
Ciągnie podwójny sznureczek
Takich przemiłych owieczek.
Cieplutko, wiosna, południe,
Ławeczka, próżniactwo boskie,
Myśli rozigrane cudnie
W jakieś koziołki szelmoskie - -
Idą: duża, mniejsza, mała,
Kobiecości gama cała.
Ptaszek ćwierka gdzieś tam z góry
Swoich liryk "pierwszą serię",
Zapoznanych serc tortury
I celibatu mizerie - -
Pod kapotką granatową
Rysuje się to i owo.
"W rytm melodii jakiejś sennej
Kołyszą się stare drzewa,
Płynie falą dech wiosenny,
W sercu puka coś, coś śpiewa - -"
Ta mała mogłaby troszkę
Obciągnąć sobie pończoszkę...
Jakiś czar nie znany jeszcze,
Jakieś czucia wiotkie, śliczne - -
Jakieś dziwne w piersiach dreszcze,
Pan i pani-teistyczne - -
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Czy to nie znaczy przypadkiem,
Że czas mi już zostać dziadkiem? ...
_iskierka
Wysłany: Nie 20:06, 02 Kwi 2006
Temat postu:
Krzysztof Kamil Baczyński
Czekaj wiosna
Nie płacz marcem w smutne łąki - powietrze
noce zmierzchają co dzień i co dzień szersze
kotłem księżyca biją o wiosnę
wierszem
pąki zielone po nocach rosną.
Niebo umarło
zimne gromnice wiatr zapala - kwiaty
dzień jak opłatek - wilgotny spływa przez gardło
białym opadem
oczy na dłonie chmur kładę.
I może smuga słońca rozcina czarnoziem
dzień się uśmiechem zaorze zielonym.
Jak orzech
czerstwe błoki drzew wyminą ulicę
i może
słońcem cedzonym przez okno pójdziemy:
w parkach podmiejskich kwitną blade anemony
na wałach: -
trawa zasiana wilgocią
dzwony: odpływają powoli jak statki
przejdziemy
kłosy ciszy gładkiej
zetnie spóźniony pociąg
Sur le pont d'Avignon
Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu wam przyniosę -
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
"na moście w Awinion".
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień - naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
"na moście w Awinion".
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych - białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
"na moście w Awinion".
Śpiew na wiosnę
Mosty tych przedmieść zielonych,
jakże ich wiele, jak dudnią od koni -
- siwe i kare konie z pogoni
za mną, za wiosną, za tonem.
Jakże ich wiele, wzbierają i coraz
sypią jak płatki, jak ptaki podków.
Jasna, niedzielna, zwierzęca to pora
na szyjach słodko zwinięta jak kot.
Wyrój z błękitu. Ileż obłoków!
Ptaki zielone trzeszczą spod pokryw.
W lotnych ulotnie badylach pokrzyw
sypią się płaskie łuski potoku.
Małe dziewczynki biegną. Od sukien
bieli, anieli, uskrzydla się obraz,
ziemia odpływa spod nieba jak łukiem.
Słońce dojrzałe jak jabłko obrać!
Dłonie na wodę: płaski i pluski,
w kroplach twarzyczki wyklutych piskląt.
W rybiej, przejrzystej łódeczce łuski
płyniesz przeze mnie stalową wisłą.
_iskierka
Wysłany: Pią 22:03, 31 Mar 2006
Temat postu:
Krzysztof Kamil Baczyński
Czekaj wiosna
Nie płacz marcem w smutne łąki - powietrze
noce zmierzchają co dzień i co dzień szersze
kotłem księżyca biją o wiosnę
wierszem
pąki zielone po nocach rosną.
Niebo umarło
zimne gromnice wiatr zapala - kwiaty
dzień jak opłatek - wilgotny spływa przez gardło
białym opadem
oczy na dłonie chmur kładę.
I może smuga słońca rozcina czarnoziem
dzień się uśmiechem zaorze zielonym.
Jak orzech
czerstwe błoki drzew wyminą ulicę
i może
słońcem cedzonym przez okno pójdziemy:
w parkach podmiejskich kwitną blade anemony
na wałach: -
trawa zasiana wilgocią
dzwony: odpływają powoli jak statki
przejdziemy
kłosy ciszy gładkiej
zetnie spóźniony pociąg.
Sur le pont d'Avignon
Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu wam przyniosę -
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
"na moście w Awinion".
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień - naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
"na moście w Awinion".
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych - białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
"na moście w Awinion".
Śpiew na wiosnę
Mosty tych przedmieść zielonych,
jakże ich wiele, jak dudnią od koni -
- siwe i kare konie z pogoni
za mną, za wiosną, za tonem.
Jakże ich wiele, wzbierają i coraz
sypią jak płatki, jak ptaki podków.
Jasna, niedzielna, zwierzęca to pora
na szyjach słodko zwinięta jak kot.
Wyrój z błękitu. Ileż obłoków!
Ptaki zielone trzeszczą spod pokryw.
W lotnych ulotnie badylach pokrzyw
sypią się płaskie łuski potoku.
Małe dziewczynki biegną. Od sukien
bieli, anieli, uskrzydla się obraz,
ziemia odpływa spod nieba jak łukiem.
Słońce dojrzałe jak jabłko obrać!
Dłonie na wodę: płaski i pluski,
w kroplach twarzyczki wyklutych piskląt.
W rybiej, przejrzystej łódeczce łuski
płyniesz przeze mnie stalową wisłą.
_iskierka
Wysłany: Pią 22:02, 31 Mar 2006
Temat postu: Wiosna w wierszach
Adam Asnyk
Fijołki
Te fijołki, co mnie nęcą,
Te nie siedzą skryte w trawie -
Lecz spod długiej, ciemnej rzęsy
Patrzą na mnie tak ciekawie.
Spod tej rzęsy, co ocienia
Piękniej niźli traw zieloność,
W niebieskiego mgle spojrzenia
Patrzy na mnie nieskończoność.
Niezmierzona, dziwna głębia!
W niej się wszystko, wszystko mieści:
Wymarzone senne skarby,
Czarodziejskich raj powieści.
Ale na tych skarbach wróżka
Położyła swe pieczęcie,
Strzeże ocząt i serduszka
Sen cudowny i zaklęcie.
I te oczy drzemią jeszcze
Otoczone tajemnicą,
Choć z nich czasem błyśnie płomień
Jedną, wielką błyskawicą.
Spod spuszczonych skromnie powiek
Widać jakby jutrznię nową...
O, szczęśliwy stokroć człowiek,
Kto odgadnie zaklęć słowo!
Szczęsny, komu się otworzą
Pełne blasku i pieszczoty! -
Wędrowałbym na kraj świata,
Byle znaleźć ów klucz złoty.
O fijołki! lube, zdradne!
Troska dręczy mnie surowa -
Bo ja zginę i przepadnę,
Nie znalazłszy zaklęć słowa.
Gdy zielenić gaj się zacznie...
Gdy zielenić gaj się zacznie
W majową pogodę,
Zaczynają się nieznacznie
Budzić serca młode.
Gdy różowe kwiecia puchy
Pokryją jabłonie,
Ktoś się skrada do dziewuchy,
A ta cała płonie.
Gdy jabłoni kwiat opada,
Kalina zakwita,
Przy dziewczynie chłopiec siada
I o coś się pyta.
Gdy słowiczek pieśń wiośnianą
Nuci ponad strugą,
Ukochany z ukochaną
Rozmawiają długo.
Gdy się biały powój wije
Około olszyny,
Oplatają chłopca szyję
Rączęta dziewczyny.
Gdy na żniwo czas nadchodzi
I żyta się bielą,
Przysięgają sobie młodzi,
Że ich nie rozdzielą.
* * *
Gdy szron potem trawkę zwarzy,
Zmarszczy listki suche,
Coś ojcowie radzą starzy,
Jak wydać dziewuchę.
Gdy w cieplejsze ciągną światy
Wędrowne bociany,
Wraca z niczym z ojców chaty
Chłopiec ukochany.
Gdy upadną pierwsze śniegi,
Dziewczyna rozpacza,
Bo przychodzą na przeszpiegi
Swaty od bogacza.
Gdy nastaje dzionek krótki,
Trzaska jeździec z bicza,
Ojciec wnosi kielich wódki,
Zięcia grosz oblicza.
Gdy zmrożone staną rzeki,
Ścięte w grube lody,
Z ciężkim sercem w świat daleki
Rusza chłopiec młody.
Gdy pod śniegiem dyszą sioła,
Smutnie wrona kracze,
W ślubnym wianku do kościoła
Dziewczę jadąc płacze.
Ja ciebie kocham
Ja ciebie kocham! Ach te słowa
Tak dziwnie w moim sercu brzmią.
Miałażby wrócić wiosna nowa?
I zbudzić kwiaty co w nim śpią?
Miałbym w miłości cud uwierzyć,
Jak Łazarz z grobu mego wstać?
Młodzieńczy, dawny kształt odświeżyć,
Z rąk twoich nowe życie brać?
Ja ciebie kocham? Czyż być może?
Czyż mnie nie zwodzi złudzeń moc?
Ach nie! bo jasną widzę zorzę
I pierzchającą widzę noc!
I wszystko we mnie inne, świeże,
Zwątpienia w sercu stopniał lód,
I znowu pragnę - kocham - wierzę -
Wierzę w miłości wieczny cud!
Ja ciebie kocham! Świat się zmienia,
Zakwita szczęściem od tych słów,
I tak jak w pierwszych dniach stworzenia
Przybiera ślubną szatę znów!
A dusza skrzydła znów dostaje,
Już jej nie ściga ziemski żal -
I w elizejskie leci gaje -
I tonie pośród światła fal!
Między nami nic nie było...
Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych.
Nic nas z sobą nie łączyło -
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;
Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni!
Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;
Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów,
Między nami nic nie było!
* * *[Pierwsze uczucia, to kwiaty wiosenne...]
Pierwsze uczucia, to kwiaty wiosenne,
Co się własną upajają wonią:
Przed żywszym blaskiem jeszcze w cień się chronią
I wierzą jeszcze w swe trwanie niezmienne.
Po nich, ach! inne stubarwne, płomienne,
Znów zakwitają i za słońcem gonią:
Wiedzą, że zwiędną, więc czasu nie trwonią
I gaszą tylko pragnienia codzienne.
A później znowu wspomnień astry blade
Wschodzą samotne na schyłku jesieni,
I chcą trwać tylko i walczą z ulewą,
Widząc w około martwość i zagładę,
A w końcu jeden cyprys się zzieleni,
Ponure, smutne rezygnacji drzewo.
Powój
Niejedna wesoła piosenka
W wiosenne wieczory lub ranki
Wybiegła z tego okienka,
Strojnego w białe firanki.
I śmiechu srebrnego kaskada,
Ach, nie raz! z owego sąsiada
Spłynęła z okna sąsiada
Po wiotkich splotach powoju.
Natenczas ja byłem studentem,
I boski zajmował mnie Plato,
I nad niejednym fragmentem
Ślęczałem zimę i lato.
Myślałem, pracując tak pilnie
I pisząc uczone rozprawy,
Że się dorobię niemylnie
Wiedzy, znaczenia i sławy.
Zły sąsiad, zły sąsiad był ze mnie!
Siedziałem jak więzień za kratą,
I kląłem w duchu tajemnie
Sąsiadkę, piosnki i lato.
I nigdym nie patrzył w okienko,
Choć nieraz w niedzielę lub święto
Mignęła białą sukienką
W powoju kwiaty upiętą.
Na próżno wesoła figlarka
Rzucała do okna mi kwiatki:
Brałem do ręki lutarka,
Strzegąc się psotnej sąsiadki.
Dziś znowu po trudach i znoju,
Po wielu minionych już klatach,
Mieszkam w tym samym pokoju,
I myślę czasem o kwiatach.
Nie myślę już więcej o sławie
W tej biednej izdebce pod dachem,
Lecz patrzę w okno ciekawie,
Pojąc się wiosny zapachem.
Daremnie wyglądam, daremnie!
Dziś nic mi spokoju nie skłóci;
Ja jednak wzdycham tajemnie,
Cisza mnie gniewa i smuci.
Ach, teraz już puste okienko!
I nie ma w nim białych firanek:
Nikt mnie nie wabi piosenką
W majowy wieczór lub ranek.
I śmiechu nie słychać srebrnego,
I wszystko już leży w ruinie,
Ja wzdycham, sam nie wiem czego,
Myśląc o psotnej dziewczynie.
Zaginął ślad mojej sąsiadki,
I tylko zwieszony kapryśnie
Powój przynosi mi kwiatki,
Do okna gwałtem się ciśnie.
I motyl przyleci czasami
Pić słodycz z jasnego kielicha;
A ja się patrzę ze łzami,
"Gdzie ona?" pytam go z cicha.
Wspomnienie przeszłości pierś tłoczy
Aż wreszcie żalami wybucha;
A motyl patrzy mi w oczy,
Na kwiatach siedzi i słucha.
I szemrze, miód pijąc z kielicha:
"Wszak mogłeś i kochać i marzyć?
Kto napój szczęścia odpycha,
Ten nie ma prawa się skarżyć!"
Serenada
Patrz! oto wiosna znów
Najsłodsze niesie ci tchnienia
I czoło twoje ocienia
Wieńcem kwitnących bzów,
Czy czujesz w niemym zachwycie
Wdzięk nowy i nowe życie? O, luba - mów!
Czy czujesz dziwne pragnienia,
Ożywczy powiew płomienia,
Urok niebiańskich snów?
Czy czujesz tę woń w błękicie,
Co serca przyspiesza bicie? O, luba - mów!
Słyszysz miłości śpiew?
Słyszysz, jak wietrzyk szeleści,
Kwiaty całuje i pieści,
Igrając pośród drzew?
Słyszysz w tej cichej godzinie
Harmonię, co w serca płynie Z nadziemskich stref?
I kojąc ludzkie boleści,
Przynosi w sennej powieści
Najtkliwszych uczuć siew?
Słyszysz, jak skryty w jaśminie
Słowik wygłasza jedynie Miłości śpiew?
Czy widzisz światła rzut,
Który w błękitów przestrzeni
Wśród nocy niebo rumieni,
Zwiastując słońca wschód?
Czy widzisz, widzisz tam w dali,
Jak księżyc igra na fali Spokojnych wód?
Czy widzisz w blasku promieni,
W grze świateł i lekkich cieni,
Wiecznej piękności cud?
Czy serca twego nie pali
Płynący w wianku korali Jutrzenki wschód?
Jeżeli w sercu twym
To wszystko słyszysz i czujesz,
Jeżeli rozkosz zgadujesz,
Co świat ożywia tchem;
Jeśli twe usta różane
Gonią pragnieniem owiane Za jakim snem;
Jeśli się w niebo wpatrujesz,
I wonne kwiaty całujesz
Z wzruszeniem walcząc swym - -
Zejdź do mnie, dziewczę kochane,
Kończyć marzenia wiośniane Na sercu mym.
Stokrotki
Jakże żałuję tej szczęśliwej pory,
Kiedy stokrotki kwiatek pospolity
Zdał mi się w cudne ubranym kolory
I budził w sercu dziecinne zachwyty,
I kiedy długie majowe wieczory
Spędzałem, patrząc w Jasnych ócz błękity,
Cichego szczęścia pełen i pokory,
Bijący sercem, a nigdy niesyty.
A choć to było kwiecie takie skromne,
Nigdym się z prawdą marzeń nie rachował,
Bom miał rozkoszą serce nieprzytomne;
I kiedym usta różane całował,
Tom nic nie pragnął i nic nie żałował -
I dziś drżę jeszcze, gdy tę chwilę wspomnę...
II
Później, ach, wiele kwiatów egzotycznych
Widziałem, pełnych piękności i woni.
Dużo heroin znałem poetycznych,
Niosących uśmiech, łzy i serca w dłoni...
A przecież żaden z tych kwiatów rozlicznych
Wspomnieniem szczęścia mnie teraz nie goni,
I z tych postaci wzniosłych, eterycznych,
Od melancholii żadna mnie nie broni!
Bom się nie spotkał już z tym upojeniem,
Co jedno drogę do szczęścia otwiera,
Bez względu, czy jest prawdą, czy złudzeniem.
Bez niego serce powoli zamiera
I z ideałów blade maski zdziera,
I żegna zwiędłe stokrotki westchnieniem...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Avalanche style by
What Is Real
© 2004
Regulamin